HR Sygnał: Dyrektywa o ochronie sygnalistów

Czytaj więcej

Jak pomóc Ukrainie?
 

Czytaj więcej

#robimycolubimy: Dobrochna Grzesiak – amatorka wspinaczki

13.01.2023

Dużo pracujemy, często pod presją czasu, wiele od siebie wymagamy, żeby dostarczać naszym Klientom usługi na najwyższym poziomie, ale nie od dzisiaj wiadomo, że nie samą pracą człowiek żyje….

Nasz zespół to niesamowite osobowości, świetni merytorycznie, z bogatymi zainteresowaniami i ciekawymi pasjami. Prezentujemy ich sylwetki w cyklu #robimycolubimy, ponieważ robimy co lubimy w pracy i poza nią 🙂

Zapraszamy do zapoznania się z sylwetką Dobrochny Grzesiak – Konsultanta ds. imigracji.

Dobrochna zajmuje się kompleksową obsługą pracodawców i pracowników w zakresie Global Mobility&Immigration. Dba o efektywny przebieg procedur legalizujących pobyt i pracy cudzoziemca, partycypując w każdym kluczowym etapie postępowań w zakresie realizacji spraw imigracyjnych klientów. Jej pasją jest wspinaczka.

  1.  Skąd u Ciebie pasja do ścianki wspinaczkowej? Jak to się zaczęło? Od kiedy uprawiasz ten sport?

O pasji do wspinaczki mogę powiedzieć, że trochę się rozpoczęła się przypadkiem, a trochę wręcz przeciwnie. Moja rodzina od zawsze miała styczność ze środowiskiem wspinaczkowym, nie jestem u nas pierwszym adeptem podobnej pasji – byli entuzjaści trekkingu górskiego, ale i taternictwa jaskiniowego. W moim przypadku jednak pasja zakorzeniła się, gdy po latach przypomniałam sobie o jednej z niekonwencjonalnych lekcji wychowania fizycznego. Lekcja miała miejsce ściance, a ja nie tylko dobrze się tam czułam, ale i dobrze sobie radziłam. Po tym dniu i po rozmowie z moją kuzynką która już wtedy trenowała wspinaczkę zabrała mnie ze sobą na wspólny trening. , że może należałoby mnie kiedyś ze sobą zabrać, tak dla świętego spokoju. Spełniła tym samym moje ciche marzenie 2 lata temu, wtedy też machina ruszyła.

  1. Jakie jest Twoje ulubione wspomnienie ze wspinaczki?

Wytypowanie ulubionego wspomnienia ze wspinaczki nie jest proste, ponieważ każde jest bardzo dobre.
Mogę tu opisać sytuację, w której walczyłam z jedną drogą, a mięśnie nóg trzęsły się z wysiłku i odmawiały posłuszeństwa. Moja ówczesna trenerka motywująco krzyczała wskazówki. W rezultacie do jej dopingujących wrzasków przyłączyli się wszyscy będący akurat w tej części budynku. Liczne pary oczu wpatrywały się we mnie, wierząc, że może mi się udać i tak się stało. Mój organizm nie odebrał tego jako presji, a jako skuteczny zastrzyk endorfin i energii.

Kolejnym wspomnieniem jest mój pierwszy wyjazd na wielowyciągi w Tatrach, gdzie byłam w absolutnej euforii pierwszego kontaktu z granitem i eskpozycji. Spędziliśmy w górach ubiegłoroczny dzień Wszystkich Świętych, listopadowe słońce grzało tak, że krótki rękaw był nie tyle preferowany, ile konieczny. Wyprawa wymagała pobudki przed 4 rano, dwugodzinnej jazdy samochodem i dwugodzinnego podejścia pod skały, aby w ogóle móc zacząć „atak szczytowy”. Mile wspominam tamtejsze „lufy” (tak często określa się strome zbocza skały i przepaść pod sobą w trakcie wspinaczki) z widokiem na granie Tatr Wysokich, a także, gdy później, już bliżej zachodu słońca, wisząc przy stanowisku na wysokości 60 m n.p.m. robiliśmy sobie selfie z napotkanymi w ścianie wspinaczami, z którymi tworzyliśmy, aż pięcioosobową grupę.

  1. Czy masz jakieś osiągnięcia/medale/zawody, którymi chciałabyś się z nami podzielić?

Bardzo lubię wybierać się na zawody wspinaczkowe, ale z żadnym trofeum do tej pory nie wróciłam. Jeśli startuję, to w kategoriach amatorskich. Uwielbiam te wydarzenia ze względu na motywującą atmosferę, szansę na testowanie samego siebie i widowiskowy routesetting (nakręcanie chwytów i stopni na ścianę tak by tworzyły trakty ruchu). Na zawodach często można spotkać trudności z różnych zakresów – dynamiczne, balansowe, siłowe – ale sama próba rozwiązania cruxa (największej trudności, często decydującej i określającej poziom drogi) czy obserwowanie innych wspinaczy w natarciu dostarcza mnóstwo przyjemności. Warto dodać, że takim wydarzeniom często towarzyszą nagrody pocieszenia dla wylosowanych, huczne finały podczas, których rywalizują już tylko najlepsi czy zwieńczenie w postaci imprezy z DJem.

  1. Gdyby ktoś chciał zacząć przygodę ze ścianką – od czego powinien zacząć?

Pewnie nie każdy by się ze mną zgodził, ale moją odpowiedzią niezmiennie będzie: sekcja. Żeby się bezpiecznie wspinać trzeba opanować wiedzę, wyrobić sobie odruchy i zawsze stosować je w praktyce. Sekcje wspinaczkowe niewątpliwie pomogą z powyższymi, a ponadto umożliwią znalezienie partnera/ki na podobnym poziomie. Dzięki czemu tworzy się także pozytywna społeczność ludzi o podobnych zwariowanych zainteresowaniach.. A cytując fragment rozmowy Alicji w Krainie czarów z Szalonym kapelusznikiem „Tylko wariaci są coś warci”.

  1. Jakie są twoje plany na przyszłość związana ze wspinaczką?

Pytanie o plany na wspinaczkową przyszłość wpisuje się idealnie w klimat stycznia i postanowień noworocznych. W tym temacie akurat przyjmuję postawę „nowy rok, stara ja”, ponieważ wspinaczki chciałabym w swoim życiu bardzo dużo i jeszcze więcej.

W tym roku planuję zrobić oficjalny certyfikowany kurs skałkowy, wstąpić do klubu wysokogórskiego i nie zmarnować żadnego weekendu z dobrą pogodą na wspinanie.

  1. Jakie uczucia towarzyszą Ci podczas wspinania?

Wspinanie budzi niesamowite emocje, ponieważ każdorazowy kontakt z tym sportem to opuszczenie strefy komfortu. Dla każdego ta strefa może być w innym miejscu, a jednak będzie z niej regularnie wychodził, stawiając sobie nowe wyzwania, ufając sile mięśni i wykonując coraz trudniejsze ruchy czy mierząc się z bardziej imponującą ekspozycją na wysokość. U mnie wspinanie przede wszystkim powoduje ekspresową produkcję endorfin. Mogę pojawić się na treningu z kiepskim humorem, ale najpóźniej w jego połowie będę miała na twarzy szeroki uśmiech. Spektrum emocji, które mi towarzyszą podczas tego sportu jest rozległe. Znajdziemy w nim strach, irytację, ale też ekscytację, zachwyt i satysfakcję. Wspinanie to kontakt z naturą, ale przede wszystkim udowadnianie samemu sobie, że potrafiło się zrobić to, co zarówno ciało, jak i umysł chwilę wcześniej określało jako będące poza zasięgiem.

 

Fotorelacja jest dostępna tutaj.