HR Sygnał: Dyrektywa o ochronie sygnalistów

Czytaj więcej

Jak pomóc Ukrainie?
 

Czytaj więcej

#robimycolubimy: Paweł Sych – podróżnik

03.07.2020

Dużo pracujemy, często pod presją czasu, wiele od siebie wymagamy, żeby dostarczać naszym Klientom usługi na najwyższym poziomie, ale nie od dzisiaj wiadomo, że nie samą pracą człowiek żyje….

Nasi Pracownicy to niesamowite osobowości, świetni merytorycznie z bogatymi zainteresowaniami i ciekawymi pasjami. Zaprezentujemy ich sylwetki w cyklu #robimycolubimy, ponieważ #robimycolubimy w pracy i poza pracą 🙂 Zapraszamy do zapoznania się z sylwetką kolejnego pracownika w ramach cyklu #robimycolubimy. Paweł Sych, radca prawny, starszy prawnik, zarządzający Zespołem Ochrony Danych Osobowych. Na co dzień pracuje w biurze kancelarii w Katowicach. Z prawem pracy związany od czasów studiów, gdzie bronił pracę w Katedrze Prawa Pracy i Polityki Społecznej pod kierunkiem prof. dr. hab. Krzysztofa Wojciecha Barana. Jest specjalistą w zakresie ochrony danych osobowych, zwolnień grupowych, równego traktowania w zatrudnieniu oraz relacji ze związkami zawodowymi.  Prywatnie uwielbia podróżować i jest uzależniony od precelków 😉

  1. Lubimy oglądać Twoje „facebookowe” relacje z różnych zakątków świata. Gdzie byłeś  ostatnio, przed zamknięciem granic?

Dziękuję. Swego czasu miałem nawet plan aby prowadzić blog podróżniczy. Wracając do pytania, na kilka dni przed zamknięciem granic i wprowadzeniem kwarantanny byłem na weekend w Amsterdamie. Wówczas mówiło się głównie o epidemii we Włoszech i francuskiej części Górnej Sabaudii (w której swoją drogą mieszkałem kilka lat). W Amsterdamie niczym się jeszcze nie przejmowano, miasto żyło jak zawsze. Natomiast jeszcze w styczniu udało mi się spędzić tydzień na Kaukazie, gdzie jeżdżę na narty. Niestety wyjątkowo ciepła zima sprawiła, że większość stoków była zamknięta więc musieliśmy to kompensować korzystając z gruzińskiej kuchni i gościnności (czacza to nie tylko kubański taniec choć od tej gruzińskiej również może się kręcić w głowie). Natomiast na początku maja miałem zaplanowany wyjazd do mojej ukochanej Ukrainy – tym razem do Odessy. Ze względu jednak na okoliczności Schody Potiomkinowskie muszą jeszcze poczekać.

  1. Które z odwiedzonych już miejsc zachwyciło Ciebie najbardziej?

Najbardziej?! Nie wiem, niejednokrotnie kiedy opadała mi szczęka mówiłem „Teraz mogę już umierać” jednak to nieprawda. Jest jeszcze tysiące miejsc, które chcę zobaczyć. Pierwszy raz chyba tak stwierdziłem, kiedy stanąłem „oko w oko” z Taj Mahal. Ale takich miejsc stworzonych przez człowieka jest więcej – Wielki Mur, Angkor Wat, Chichén Itzá czy Teotihuacán, stare miasto w Jerozolimie, Sagrada Família Gaudiego, Wenecja… Nie, nie jestem w stanie wskazać jednego takiego miejsca. W ostatnim czasie taki zachwyt wywołała we mnie pustynia w Wadi Rum – nocleg w nomadyjskim namiocie, marsjański krajobraz i niebo, które aż lśniło od miliardów gwiazd. Pod koniec zeszłego roku udało mi się również dotrzeć na Samosir – wyspę na największym wulkanicznym jeziorze świata na Sumatrze – miejsce jeszcze nieskażone przez turystykę – niezapomniane.  Również zatoka Hạ Long to miejsce zapierające dech w piersiach, szczególnie w jej mniej turystycznych miejscach. Miałem również to szczęście mieszkać kilka lat na pograniczu francusko-szwajcarskim więc widok Alp z górującym Mont Blanc na pewno do końca życia zostanie w mojej pamięci. W ogóle majestat gór budzi we mnie ogromny szacunek. Mam też swoje ulubione miasta, do których chętnie wracam…w tym najukochańszą Barcelonę, za którą już bardzo tęsknię.

  1. Podaj pięć top miejsc, które chciałbyś odwiedzić?

Pięć?! Jest ich niestety jeszcze setki. Ale na szybko to zdecydowanie Borobudur na Jawie, Machu Picchu, od dawna marzę o Petersburgu i Moskwie czy zobaczyć zorzę polarną ale najbardziej ambitnym planem to stanąć na Antarktydzie (raz już niemalże kupiłem bilety na Ziemię Ognistą  w Argentynie skąd można popłynąć do wybrzeży Antarktydy). Ale obecnie to pojechałbym gdziekolwiek-to była pierwsza wiosna od dawna, kiedy nie odbyłem żadnej podróży.

  1. Pod jakim kątem dobierasz destynacje podróżnicze?

Początkowo były to miejsca z dziecięcych marzeń. Przejść się po Wielkim Murze, „unosić” na Morzu Martwym, zmierzyć się z Taj Mahal, przejść po Times Square, wejść do Zakazanego Miasta czy stanąć pod Petronas Twin Towers (jak byłem mały był to najwyższy budynek świata). Z czasem ta lista zaczęła się niestety rozszerzać. Na dalsze podróże w ostatnich latach celuję głównie w Azję Południowo-Wschodnią albo Amerykę Łacińską. Z bliższych to gdzie akurat są bilety w dobrej cenie. Ale podróżuję bez planu, nie mam nigdy szczegółowej „check listy”. Z doświadczenia wiem, że takie listy w moim wypadku są nie do zrealizowania-niejednokrotnie jakieś miejsce tak mi się spodobało, że zostawałem w nim o wiele dłużej niż planowałem. Tak było na przykład z Marrakeszem, w którym miałem być 2 dni i ruszyć dalej a zostałem 10, w ogóle nie wyjeżdżając z niego. Z tego samego powodu „one night in Bangkok” to również zdecydowanie za mało – w sumie to byłem tam już chyba 4 raz. Kiedyś miałem jednak więcej czasu aby sobie pozwolić na kupienie biletu i podróżowanie bez planu. Po egzaminie radcowskim kupiłem bilet do Hanoi i spędziłem w Wietnamie i Kambodży kilka miesięcy. Teraz niestety nowe obowiązki limitują znacząco takie szaleństwa.

  1. Co musisz spróbować lub zobaczyć w każdym miejscu, które odwiedzisz?

Lokalna kuchnia to obowiązek. Moje podróże to po części turystyka kulinarna. I nie pytaj mnie, która kuchnia jest najlepsza bo nie wiem. Kocham zarówno zdobycze europejskiej sztuki kulinarnej jak i eksplodujące feerią smaków potrawy tajskie, południowych Chin czy Indii. Zawsze staram się też spróbować nietypowych lokalnych potraw. Jagnięce języki czy mózgi albo bycze jądra to już nic nadzwyczajnego, ale już singapurska zupa z meduzy czy durian (do innych rzeczy się nie przyznam) to już jazda bez trzymanki. Natomiast niemalże jestem pewien, że będąc tyle czasu w Wietnamie kurczak nie zawsze był kurczakiem. Największy minus turystyki kulinarnej jest taki, że wracając do kraju nie jadam już w knajpach z daną kuchnią – niestety te dania najczęściej nawet nie stały koło oryginałów. Oczywiście staram się też zawsze zobaczyć atrakcje turystyczne w danym miejscu i obowiązkowo najważniejsze galerie sztuki (gdybym nie poszedł na prawo to alternatywą była właśnie historia sztuki) – ale każde miejsce jest inne dlatego jadąc gdzieś staram się po prostu poznać jego „tkankę”.

  1. Miejsce, do którego pojedziesz, jak wszystko wróci do normalności to….?

Kupiłem już bilet i w sierpniu planuję spędzić tydzień w Czarnogórze. Ale już mnie nosi. Późną jesienią celuję natomiast tradycyjnie w Azję – być może wspomniana już Jawa albo Mjanma. A jeśli nie to Ameryka Południowa. Wszystko zależy jednak w tym wypadku od sytuacji. Być może trzeba będzie wybrać bliższą destynację-płakać nie będę-nasza stara Europa i Polska też są piękne! Choć bardzo spodobała mi się odpowiedź Sławka na tak samo zadane pytanie – tam gdzie będzie pierwszy lot – coś w tym jest!

  1. Ile razy zaginął Twój bagaż? 😊

A powiem Ci, że chyba tylko raz i to na krótkiej trasie. Leciałem z Zurichu do Krakowa, spiesząc się na kolokwium na studiach a mój bagaż poleciał do Rzymu. Ostatecznie przyleciał dzień czy dwa później. Ale miałem wiele innych „przygód”. Nigdy nie zapomnę jak w marcu 9 lat temu uciekałem z Syrii 3 dni przed wybuchem wojny jadąc taksówką do Bejrutu przez góry Libanu z dość podejrzanymi gośćmi. W Gambii byliśmy podczas wybuchu epidemii wirusa ebola – tego nie złapaliśmy, ale za to przywieźliśmy pod skórą „lokatorów”. Raz zostałem też „aresztowany” na lotnisku za rzekomo podrobiony dowód osobisty – sprawa wyjaśniła się po kilku godzinach jednak mój samolot oczywiście poleciał i musiałem kupić nowy bilet. Uwierz, spędzenie kilku godzin w genewskim „areszcie” i tłumaczenie, że ja to ja nie należy do przyjemnych. Było to dodatkowo o tyle smutne, że leciałem na imprezę urodzinową przyjaciółki. Raz na tym samym lotnisku musiałem się też tłumaczyć za „przemyt” walizki buraków – uwielbiam je a kupno we Francji czy Szwajcarii tych warzyw w formie surowej graniczy z cudem. Kilkukrotnie przegapiłem też samolot, niestety również w drodze powrotnej (np. zamiast na Newark pojechałem na JFK, na które lądowałem i nie przypuszczałem, że wylot mam z innego lotniska). Tak więc zgubienie bagażu to niejedyny przykry incydent, który może się przydarzyć.

  1. Powiedz coś o precelkach 😊

Masakra, po co Ci o tym wspominałem. To moja słabość. Ile byś przede mną nie postawiła to tyle zjem. Niektórzy tak mają ze słonecznikiem, ja akurat z tym. Na nieszczęście precelki nie nalezą do superfoods, więc jest to mało zdrowa przypadłość.

 

Fotorelacja dostępna jest tutaj.