#robimycolubimy: Marcin Sanetra – USA zza kierownicy
18.08.2023
Dużo pracujemy, często pod presją czasu, wiele od siebie wymagamy, żeby dostarczać naszym Klientom usługi na najwyższym poziomie, ale nie od dzisiaj wiadomo, że nie samą pracą człowiek żyje….
Marcin Sanetra jest starszym prawnikiem we wrocławskim biurze PCS | Littler. Posiada uprawnienia zawodowe w Polsce (jako radca prawny) i w USA (gdzie ukończył studia i zdał egzamin zawodowy w stanie Nowy Jork), i dziesięcioletnie doświadczenie w kompleksowej obsłudze dużych, międzynarodowych pracodawców w zakresie prawa HR.
Marcin codziennie z wielką pasją doradza nowocześnie i „po amerykańsku”. Szuka praktycznych, konkretnych rozwiązań dla Klientów, a gdy to tylko możliwe przemierza tysiące kilometrów amerykańskich dróg spełniając swój “american dream”.
Zapraszamy do lektury rozmowy w ramach naszego cyklu #robimycolubimy.
1. Marcin, przejechałeś po Stanach ok. 25.000 km. To imponujące! Kiedy po raz pierwszy odkryłeś swoją pasję do podróżowania ten sposób? Opowiedz nam, jak zwiedza się USA zza kierownicy samochodu 😊
Pierwszy raz do USA pojechałem w 2015 r. i szybko zorientowałem się, że będę tam wracał, żeby jak najwięcej zwiedzić, zobaczyć i doświadczyć. Ostatecznie zafascynowałem się USA na tyle, że zamieszkałem tam ponad dwa lata, żeby studiować i pracować. Duża część tego czasu przypadła na pandemię COVID-19, i to też w praktyce mocno wpłynęło na to, że większość Stanów zobaczyłem zza kierownicy. Nawet przy najcięższych lockdownach drogowe podróże międzystanowe nigdy nie zostały tam ograniczone, a korzystanie z samolotów czy pociągów niezbyt mi się uśmiechało ze względów bezpieczeństwa. Z drugiej strony nieprawdopodobnie spadły ceny wynajmu samochodów. Zazwyczaj korzystają z nich głównie osoby podróżujące służbowo lub zagraniczni turyści, bo każdy szanujący się Amerykanin ma przecież swoje auto. Podczas pandemii samochody stały więc zupełnie nieużywane i nie było problemu z wypożyczeniem naprawdę porządnych aut – wielkch SUV-ów, pick-upów czy nawet aut sportowych, jak Ford Mustang czy Dodge Charger – np. za 20 czy 25 dolarów dziennie.
2. Czy podróżowałeś sam czy z kimś?
Większość czasu w podróży po USA spędziłem z moją żoną. Przeprowadziliśmy się tam wspólnie w 2019 r., ale moja najdłuższa trasa po USA – ok. 10.000 km w miesiąc – to była nasza podróż poślubna w 2018 r. Wynajęliśmy samochód w wypożyczalni w Los Angeles, a oddaliśmy w Nowym Jorku. Bardzo lubimy wspólnie podróżować w ten sposób – nie jechaliśmy najszybszą trasą, zbaczaliśmy, żeby zwiedzić interesujące nas miejsca, mocno odbiliśmy, żeby zobaczyć Nowy Orlean i południe USA, a noclegi często planowaliśmy z dnia na dzień. Często poruszaliśmy się lokalnymi drogami, żeby więcej zobaczyć. Pamiętam, że gdy tankowałem samochód na małej, wiejskiej stacji benzynowej gdzieś w Alabamie, zagadnął mnie jakiś lokals – opowiedziałem mu pokrótce naszą historię i plan na podróż poślubną wyjaśniając, że jedziemy z Kalifornii do Nowego Jorku. Przerwał mi bardzo zdziwiony i z ciężkim, południowym akcentem zapytał – „Jesteście z Polski? W podróży poślubnej? Jedziecie z Kalifornii? To co, do diabła, robicie w Alabamie”?
3. Czego nauczyły Cię te podróże?
Po pierwsze – że USA to naprawdę ogromny, ciekawy i zróżnicowany kraj – o podróżach po nim ciężko myślało mi się w kategoriach wcześniejszych wycieczek po Polsce i Europie. Dla przykładu – z Warszawy do Lizbony jest ok. 3.300 km, więc te 10.000 km, czyli moja najdłuższa nieprzerwana podróż, to trzy razy trasa z Polski do Portugalii. Po drugie – że tego typu trasy, aby nie powodowały frustracji czy zmęczenia, wymagają rozsądnego planowania i realistycznego podejścia, również co do tego, co chcemy zobaczyć, dokąd dojechać i z kim dzielimy taką podróż – bo na kilkanaście godzin w aucie przez kilka dni z rzędu piszę się tylko wtedy, jeżeli będzie towarzyszyła mi osoba, z którą dobrze się dogaduję i z którą ciekawie się rozmawia. Po trzecie – że pewnie nie każdy kraj nadaje się na zwiedzanie samochodem, ale w USA to praktycznie obowiązkowy sposób podróżowania. W wiele miejsc można dolecieć również samolotem, ale wtedy zwiedzamy jedynie największe miasta, omijając tę „prawdziwą” i bardziej lokalną część USA, którą Amerykanie nazywają nieco złośliwie „flyover states”, czyli „stany, nad którymi się tylko lata” – w domyśle wszystkie stany pomiędzy zurbanizowanymi i najbardziej rozwiniętymi miastami na wybrzeżach.
4. Czy miałeś dokładnie wytyczoną trasę punkt po punkcie?
Rzadko. Na te 25.000 km składa się kilka, a nawet kilkanaście mniejszych podróży – a podczas większych, jednorazowych wypraw starałem się zachować elastyczność, bo trasę, która zajmuje nawet kilkanaście godzin dziennie ciężko zaplanować dokładnie. To jedna z rzeczy, której długo nie mogłem się nauczyć – to, że dany odcinek podróży wygląda „rozsądnie”, „zaraz obok” czy „rzut beretem” na Google Maps wcale nie oznacza, że da się go rzeczywiście pokonać w zaplanowanym czasie. Wielogodzinna jazda męczy, wymaga postojów, często biegnie przez trudniejsze odcinki – np. górskie, no i zawsze jest ryzyko autostradowego korka, z którego nie ma ucieczki. O ile to możliwe, sugeruję nie przywiązywać się do planów na nocleg aż do momentu, w którym będziemy pewni, że uda nam się pokonać dany odcinek zgodnie z planem – na trasach jest dużo hoteli i moteli, w których możemy się awaryjnie zatrzymać.
5. Ameryka to ogromny kraj o bardzo zróżnicowanym terenie. Czy podczas podróży napotkałeś jakieś problemy?
Podróżując po USA do kilku rzeczy trzeba się przygotować, żeby uniknąć kłopotów – najważniejsze to pamiętać, że na trasie przez kilkadziesiąt, a czasem nawet kilkaset kilometrów nie będzie ani zasięgu, ani stacji benzynowej, ani nawet żadnego miasteczka czy wsi. Takie sytuacje dużo częstsze są na zachodzie czy północy USA. Aby zmierzyć się z takimi odcinkami, warto pamiętać o kilku złotych zasadach – nie możemy pozwolić, aby ilość paliwa w baku spadła poniżej 1/3, czy nawet 1/2, musimy załadować trasę w Google Maps w trybie offline, dokupić i trzymać w bagażniku zapas wody i jakieś awaryjne przekąski, możemy rozejrzeć się dłuższym postojem jeszcze przed takim „dzikim” odcinkiem – nawet, jeżeli na tym etapie nie potrzebujemy jeszcze odpoczynku czy przerwy.
6. Masz jakieś wskazówki na taki sposób podróżowania po USA?
Sugeruję – o ile to możliwe – zjeżdżać z głównych, międzystanowych autostrad, i poruszać się nimi jedynie w dłuższych trasach. Po pierwsze, wszystkie wyglądają dokładnie tak samo i są dużo mniej ciekawe niż bardziej lokalne drogi, które często biegną równolegle do autostrad i są dobrej jakości, szerokie i wygodne. Po drugie, autostrady międzystanowe to duże wyzwanie – szczególnie na początku. Cztery czy pięć pasów w jedną stronę, samochody wyprzedzające każdym z tych pasów, mnóstwo wielkich ciężarówek, zjazdy zarówno ze skrajnie prawego, jak i lewego pasa (a widziałem też zjazdy z pasów środkowych – estakadą w dół lub do góry), no i konieczność porządnego nadłożenia drogi w przypadku podjęcia złej decyzji o zjeździe – zazwyczaj kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt kilometrów. Praktycznym problemem często jest zdobycie czegoś do jedzenia, jeżeli człowiek nie chce żywić się wyłącznie burgerami i frytkami z McDonalds’, Subway czy Wendy’s, które bardzo szybko się nudzą, a w USA są moim zdaniem dużo mniej porządne i smaczne niż w Europie. Moja ulubiona sieciówka, na którą można dość często trafić przy autostradach, to Paneera Bread – mają nawet sałatki!
7. Czy masz swoje ulubione miejsca?
Podczas podróży udało mi się zwiedzić już 42 stany – i najbardziej podobało mi się na zachodzie, w Kalifornii, Utah i Nevadzie. Tamte tereny to nieprawdopodobna różnorodność krajobrazu – ośnieżone góry i niekończące się płaskowyże, jeziora i rzeki, lasy i pustynie, itp. Dodatkowo, ta okolica to bardzo duże zagęszczenie parków narodowych – Dolina Śmierci, Wielki Kanion, Zion, Kanion Bryce, Park Narodowy Sekwoi, Yosemite, Joshua Tree etc. Na mapie parków USA bardzo dobrze widać, że można bez problemu zaplanować 10- czy 14-dniową podróż, podczas której można zwiedzić kilka takich – bardzo różnorodnych i nieprawdopodobnie pięknych – parków za jednym zamachem.
8. Czy masz już zaplanowaną kolejną podróż? Jeśli tak, jaka to będzie trasa?
W listopadzie planuję odwiedzić ponownie stan Waszyngton – tym razem ze względu na doroczną konferencję prawników z American Bar Association, którego jestem członkiem. Na konferencję jeżdżę od kilku lat – dzięki temu odwiedziłem m.in. Los Angeles czy Nowy Orlean, a tym razem spotkanie odbywa się w Seattle. Co do bardziej turystycznych podróży i wypraw samochodem – nie mam na razie konkretnego planu, ale od dawna marzy mi się, że zobaczę Alaskę. To dużo większa i poważniejsza wyprawa niż krótka, prywatna czy służbowa wizyta w Nowym Jorku czy w Chicago, ale na Alasce jest chyba osiem parków narodowych, a sama Alaska to zupełnie inny świat – nadal USA, ale już w warunkach dziko-arktycznych. Myślę, że w ciągu najbliższych kilku lat uda mi się zorganizować taki wyjazd.
Fotorelacja jest dostępna tutaj.